Bob Leman - Pielgrzymka Clifforda M, FANTASTYKA NAUKOWA - SUBIEKTYWNY WYBÓR ANDRZEJA KRZEMIŃSKIEGO
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Fantastyka - padziernik 1988Bob LemanPielgrzymka Clifforda M.(The Pilgrimage of Clifford M.)Wielu sporód mych kolegów uznało, że mój artykuł zatytułowany "Przypadek Clifforda M." może, po przełożeniu na bardziej przystępny, pozbawiony specjalistycznych terminów język, zainteresować szeroko rozumianš opinię publiczna. Podjšłem ten trud, i chciałbym teraz przedstawić efekty mojej pracy Z jednej strony nieco rozszerzyłem artykuł dodajšc informacje i wyjanienia natury biologicznej, których nie było w jego oryginalnej, przeznaczonej dla specjalistów wersji, z drugiej za znacznie go skróciłem, rezygnujšc z zamieszczenia wykresów, tabel i partii tekstu istotnych jedynie dla wšskiego grona fachowców.Dla zrozumienia przypadku Clifforda M. trzeba przede wszystkim być wiadomym sposobu, w jaki rozmnażajš się istoty, o których będziemy tutaj mówić. Szeroko rozpowszechniony jest poglšd, że po to, by przedłużyć istnienie gatunku, wampiry muszę doprowadzić w jaki sposób do tego, by człowiek skosztował ich krwi; potem, gdy człowiek taki umrze, zmartwychwstanie już jako wampir. Tego typu przekonanie należy okrelić jako czysty przesšd. Ci, którzy umierajš w wyniku jednorazowej napaci czy też długotrwałej "eksploatacji" przez wampiry, pozostajš już martwi, š poza tym wampiry to ssaki - dosyć specyficznego rodzaju, rzecz jasna - i rodzš się nie inaczej tylko włanie jak ssaki. Istniejš jednak, co prawda, pewne różnice.Młode wampiry przychodzš na wiat mniej więcej raz na dwiecie lat w miotach liczšcych od omiu do dwunastu szczeništ. Samica ma dziesięć sutek, więc w przypadku liczniejszego miotu najsłabsze szczenięta, które nie sš w stanie dopchać się do pokarmu, muszš zginšć. Ci, którzy sš choćby pobieżnie oczytani w przedmiocie, przypominajš sobie z pewnociš, że nikt nigdy nie widział jeszcze dorosłego wampira bez ubrania. Wynika to stšd, że ponieważ wampiry najczęciej udajš zwyczajnych ludzi, dodatkowe piersi samicy (jak również dosyć niezwykła budowa genitaliów samca), muszš być starannie ukryte. Na przestrzeni ostatnich lat pojawiły się przeznaczone dla szerokiego kręgu czytelników publikacje, z których wynika, że wampiry sš jakoby zdolne do mniej lub bardziej normalnego współżycia seksualnego z ludmi. Jest to, rzecz jasna, całkowicie niemożliwe i opisy tego rodzaju aktów należy uznać wyłšcznie za twory wyobrani.Nie udało się, jak do tej pory, ustalić dokładnie okresu trwania cišży, ale jest on z całš pewnociš bardzo długi - może nawet sięgać dziesięciu lat. Młode zaraz po urodzeniu sš bardzo małe, ważš z reguły nie więcej niż pół funta i w niczym nie przypominajš dorosłych osobników. Można je raczej porównać do wyposażonych w szczštkowe kończyny kijanek czy nie rozwiniętych całkowicie płodów. (Dosyć znacznš popularnociš cieszy się teoria, według której wampiry sš w odległy sposób spokrewnione z torbaczami). Najbardziej rzucajšcš się w oczy cechš młodych szczeništ sš ich zęby; majš je już od urodzenia i to w takiej iloci, że nie sposób ich nie zauważyć. Zaraz po przyjciu na wiat pełznš w stronę sutka i przywierajš do niego, pozostajšc tam przez okres dwóch lub więcej lat. Przez ten czas samica odżywia się ludzkš krwiš przynoszonš jej na ziemię przez samców, wród których może, ale nie musi być także ojciec potomstwa. Przekazujš jej pokarm w identyczny sposób, jak większoć gatunków ptaków, karmišcych swe już nieco podronięte młode - trzeba mieć rzeczywicie odporny żołšdek, by móc myleć o tym w beznamiętny, chłodny sposób. Warto zwrócić uwagę na fakt, że przez cały okres karmienia młodych samica odżywia się w y ł š c z n i e ludzkš krwiš, podczas gdy zazwyczaj wampir potrzebuje tego pożywienia jedynie na co dwunasty posiłek, podczas pozostałych zadowalajšc się krwiš jakiegokolwiek stałocieplnego stworzenia.Odstawione od piersi szczenięta także przez jaki czas otrzymujš wyłšcznie ludzkš krew. Samo odstawienie jest nagłe i przebiega w dosyć gwałtowny sposób: matka rozwiera siłš uzębione szczęki i odpycha młode od siebie. Czyni to jednak bardzo ostrożnie, bowiem ostre zęby usiłujš zacisnšć się na czymkolwiek, co tylko znajdzie się w ich zasięgu. Specjalnie na tę okazję samce dostarczajš nieprzytomnego człowieka; szczenięta sš podsuwane w jego stronę, szczęki wpijajš się w ciało i powodowane wrodzonym odruchem młode zaczynajš ssać, kosztujšc po raz pierwszy wieżej ludzkiej krwi i skazujšc się jednoczenie na co prawda okresowš, ale majšcš trwać całe ich życie, od niej zależnoć.W tym okresie szczenięta cišgle jeszcze majš nieproporcjonalnie duże głowy i usta nieproporcjonalnie duże nawet w stosunku do rozmiarów tych głów. Kończyny zdšżyły się już niemal całkowicie rozwinšć, ale koordynacja mięniowa jest jeszcze bardzo słaba, toteż szczenięta, chociaż wyposażone w monstrualne szczęki i potworne zęby, pozostajš niemal całkowicie bezbronne. Sš pokryte gęstš, czarnš sierciš, którš stracš niemal zupełnie w wieku piętnastu lub szesnastu lat; sierć pozostanie jedynie na głowie (Samce wampirów nie majš żadnego zarostu. Stoker wyposaża Draculę w mały wšsik, ale jest to zaledwie jeden z błędów, jakie możemy odnaleć w jego pracy).Kiedy szczenięta przestanš już ssać, samica przyłšcza się do polowań i co noc, niemal aż do witu młode zostajš same. W przeciwieństwie do dorosłych osobników nie zapadajš w trwajšcš od wschodu do zachodu słońca pišczkę, tylko stajš się nieco bardziej ociężałe i skłonne do czego w rodzaju lekkiego letargu. Skłonnoć ta nasila się z wiekiem. Umiejętnoć przyjmowania postaci nietoperza lub ogromnej ćmy pojawia się dopiero w okresie młodzieńczym, ale kiedy dokładnie ten okres następuje - nie wiadomo.Na pierwszy sygnał o istnieniu Clifforda M. natrafiamy w kilku listach, napisanych nieporadnie w latach osiemdziesištych XIX wieku do narzeczonego przez młodš kobietę nazwiskiem Dulcie Fimber. Obydwoje narzeczeni pochodzili z górskiego okręgu Comber, znajdujšcego się w pobliżu miejsca, w którym stykajš się granice stanów Virginia, Tennessee i Kentucky. Młody człowiek wyjechał do pracy w kopalni, by przez rok zarobić na wybudowanie nowej chaty dla swojej żony, za Dulcie pozostała w domu ze swymi rodzicami oraz pokanš gromadkš młodszego rodzeństwa i co tydzień pisała do niego listy.Znajdujšce się w tych listach wzmianki o "małpce Ossie'ego" niemal na pewno odnoszš się włanie do Clifforda M. Ossie Fimber był jednym z młodszych braci Dulcie, w owym czasie czternasto- lub piętnastoletnim. Po wypełnieniu kilku luk w naszkicowanej w listach historii i sprawdzeniu niektórych faktów otrzymujemy relację o odkryciu istnienia Clifforda M., która z całš pewnociš niewiele różni się od rzeczywistoci.Mały Ossie był włóczęgš i znakomitym myliwym. Już w wieku jedenastu lat weszło w jego zwyczaj znikanie ze strzelbš w lesie na kilka nawet dni; zawsze wracał z dużš ilociš drobnej zwierzyny, która przyczyniała się do urozmaicenia i wzbogacenia posiłków na rodzinnym stole. W miarę, jak rósł, te nieobecnoci stawały się coraz dłuższe, zasięg za jego wędrówek odpowiednio się zwiększył, więc jaskinia, którš pewnego dnia odkrył, mogła znajdować się nawet i pięćdziesišt mil od domostwa rodziców. Samo odkrycie nastšpiło w ten sposób, że kiedy lunšł znienacka rzęsisty, gwałtowny deszcz, chłopiec schronił się pod pobliskim skalnym nawisem. Przy samej ziemi zauważył jaki otwór; wsadziwszy weń głowę stwierdził, że prowadzi do jaskini. Zapamiętał sobie dokładnie to miejsce i postanowił zbadać jš w drodze powrotnej.Nie była to jaka szczególnie skomplikowana czy niebezpieczna jaskinia - w każdym razie ta jej częć, którš zdšżył poznać. Trudno okrelić jej wielkoć, bowiem kiedy Ossie natrafił na tajemnicze istoty, nie zagłębiał się już dalej. Owietlajšc sobie drogę płonšcš czerwono pochodniš zsuwał się włanie ostrożnie w dół skalnym korytarzem, kiedy nagle po prawej stronie, niedaleko od swojej nachylonej twarzy -korytarz był bardzo niski - zobaczył żarzšce się niczym małe węgielki oczy. Cofnšł się raptownie i zamarł. Oczy nie poruszyły się. Było ich osiem lub dziewięć par. Zbliżył do nich pochodnię; cišgle żadnego ruchu. Nachylił się ostrożnie nad nimi, owietlajšc je dokładnie pochodniš i zamarł ponownie.Wychował się w górach, był myliwym i pewne rzeczy wyczuwał po prostu instynktownie. Zdał sobie od razu sprawę z tego, że te stworzenia sš jakimi szczeniętami czy kociętami, a tam, gdzie były młode, zwykle znajdowała się również matka, gotowa do ich obrony. Stworzenia te ogromnie go zaciekawiły - nigdy jeszcze nic takiego nie widział - ale niebezpieczeństwo wisiało w powietrzu. Zaczšł się ostrożnie wycofywać. Ledwie wykonał pierwszy ruch, a osiem czy dziewięć uzbrojonych w potworne zęby szczęk zaczęło kłapać w jego kierunku, czynišc w zamkniętej skalnymi cianami przestrzeni niesamowity hałas. W tej samej chwili spostrzegł z przerażeniem, że istoty gramolš się z niszy, w której były skulone i pełznš w jego kierunku. Poruszały się w nieskoordynowany, nieudolny sposób, ale małe, czerwone lepia płonęły bezlitosnym blaskiem, potężne szczęki otwierały się i zamykały, za uparty, bezustanny ruch odzwierciedlał, jak mu się wydawało, bezmylne dšżenie do jednego: żeby zatopić straszliwe zęby w jego ciele.Cofnšł się raptownie, a one ruszyły za nim, pełznšc po skalnej podłodze i skomlšc pożšdliwie. Wkrótce dotarł do miejsca, w którym korytarz rozszerzał się, sufit za znajdował się już doć wysoko, żeby można było swobodnie stanšć. Kiedy wyprostował się i spojrzał z góry na małe istoty, ogarnęła go nagła fala wstrętu i obrzydzenia. Odłożył pochodnię, chwycił oburšcz strzelbę i zaczšł uderzać z całej siły kolbš; jak długo to trwało, nie mógł sobie przypomnieć, ale kiedy goršczka zabijania minęła, na podłodze jaskini nic już się nie poruszało. Przypomniał sobie wtedy o istnieniu matki, czym prędzej... [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl lemansa.htw.pl
Fantastyka - padziernik 1988Bob LemanPielgrzymka Clifforda M.(The Pilgrimage of Clifford M.)Wielu sporód mych kolegów uznało, że mój artykuł zatytułowany "Przypadek Clifforda M." może, po przełożeniu na bardziej przystępny, pozbawiony specjalistycznych terminów język, zainteresować szeroko rozumianš opinię publiczna. Podjšłem ten trud, i chciałbym teraz przedstawić efekty mojej pracy Z jednej strony nieco rozszerzyłem artykuł dodajšc informacje i wyjanienia natury biologicznej, których nie było w jego oryginalnej, przeznaczonej dla specjalistów wersji, z drugiej za znacznie go skróciłem, rezygnujšc z zamieszczenia wykresów, tabel i partii tekstu istotnych jedynie dla wšskiego grona fachowców.Dla zrozumienia przypadku Clifforda M. trzeba przede wszystkim być wiadomym sposobu, w jaki rozmnażajš się istoty, o których będziemy tutaj mówić. Szeroko rozpowszechniony jest poglšd, że po to, by przedłużyć istnienie gatunku, wampiry muszę doprowadzić w jaki sposób do tego, by człowiek skosztował ich krwi; potem, gdy człowiek taki umrze, zmartwychwstanie już jako wampir. Tego typu przekonanie należy okrelić jako czysty przesšd. Ci, którzy umierajš w wyniku jednorazowej napaci czy też długotrwałej "eksploatacji" przez wampiry, pozostajš już martwi, š poza tym wampiry to ssaki - dosyć specyficznego rodzaju, rzecz jasna - i rodzš się nie inaczej tylko włanie jak ssaki. Istniejš jednak, co prawda, pewne różnice.Młode wampiry przychodzš na wiat mniej więcej raz na dwiecie lat w miotach liczšcych od omiu do dwunastu szczeništ. Samica ma dziesięć sutek, więc w przypadku liczniejszego miotu najsłabsze szczenięta, które nie sš w stanie dopchać się do pokarmu, muszš zginšć. Ci, którzy sš choćby pobieżnie oczytani w przedmiocie, przypominajš sobie z pewnociš, że nikt nigdy nie widział jeszcze dorosłego wampira bez ubrania. Wynika to stšd, że ponieważ wampiry najczęciej udajš zwyczajnych ludzi, dodatkowe piersi samicy (jak również dosyć niezwykła budowa genitaliów samca), muszš być starannie ukryte. Na przestrzeni ostatnich lat pojawiły się przeznaczone dla szerokiego kręgu czytelników publikacje, z których wynika, że wampiry sš jakoby zdolne do mniej lub bardziej normalnego współżycia seksualnego z ludmi. Jest to, rzecz jasna, całkowicie niemożliwe i opisy tego rodzaju aktów należy uznać wyłšcznie za twory wyobrani.Nie udało się, jak do tej pory, ustalić dokładnie okresu trwania cišży, ale jest on z całš pewnociš bardzo długi - może nawet sięgać dziesięciu lat. Młode zaraz po urodzeniu sš bardzo małe, ważš z reguły nie więcej niż pół funta i w niczym nie przypominajš dorosłych osobników. Można je raczej porównać do wyposażonych w szczštkowe kończyny kijanek czy nie rozwiniętych całkowicie płodów. (Dosyć znacznš popularnociš cieszy się teoria, według której wampiry sš w odległy sposób spokrewnione z torbaczami). Najbardziej rzucajšcš się w oczy cechš młodych szczeništ sš ich zęby; majš je już od urodzenia i to w takiej iloci, że nie sposób ich nie zauważyć. Zaraz po przyjciu na wiat pełznš w stronę sutka i przywierajš do niego, pozostajšc tam przez okres dwóch lub więcej lat. Przez ten czas samica odżywia się ludzkš krwiš przynoszonš jej na ziemię przez samców, wród których może, ale nie musi być także ojciec potomstwa. Przekazujš jej pokarm w identyczny sposób, jak większoć gatunków ptaków, karmišcych swe już nieco podronięte młode - trzeba mieć rzeczywicie odporny żołšdek, by móc myleć o tym w beznamiętny, chłodny sposób. Warto zwrócić uwagę na fakt, że przez cały okres karmienia młodych samica odżywia się w y ł š c z n i e ludzkš krwiš, podczas gdy zazwyczaj wampir potrzebuje tego pożywienia jedynie na co dwunasty posiłek, podczas pozostałych zadowalajšc się krwiš jakiegokolwiek stałocieplnego stworzenia.Odstawione od piersi szczenięta także przez jaki czas otrzymujš wyłšcznie ludzkš krew. Samo odstawienie jest nagłe i przebiega w dosyć gwałtowny sposób: matka rozwiera siłš uzębione szczęki i odpycha młode od siebie. Czyni to jednak bardzo ostrożnie, bowiem ostre zęby usiłujš zacisnšć się na czymkolwiek, co tylko znajdzie się w ich zasięgu. Specjalnie na tę okazję samce dostarczajš nieprzytomnego człowieka; szczenięta sš podsuwane w jego stronę, szczęki wpijajš się w ciało i powodowane wrodzonym odruchem młode zaczynajš ssać, kosztujšc po raz pierwszy wieżej ludzkiej krwi i skazujšc się jednoczenie na co prawda okresowš, ale majšcš trwać całe ich życie, od niej zależnoć.W tym okresie szczenięta cišgle jeszcze majš nieproporcjonalnie duże głowy i usta nieproporcjonalnie duże nawet w stosunku do rozmiarów tych głów. Kończyny zdšżyły się już niemal całkowicie rozwinšć, ale koordynacja mięniowa jest jeszcze bardzo słaba, toteż szczenięta, chociaż wyposażone w monstrualne szczęki i potworne zęby, pozostajš niemal całkowicie bezbronne. Sš pokryte gęstš, czarnš sierciš, którš stracš niemal zupełnie w wieku piętnastu lub szesnastu lat; sierć pozostanie jedynie na głowie (Samce wampirów nie majš żadnego zarostu. Stoker wyposaża Draculę w mały wšsik, ale jest to zaledwie jeden z błędów, jakie możemy odnaleć w jego pracy).Kiedy szczenięta przestanš już ssać, samica przyłšcza się do polowań i co noc, niemal aż do witu młode zostajš same. W przeciwieństwie do dorosłych osobników nie zapadajš w trwajšcš od wschodu do zachodu słońca pišczkę, tylko stajš się nieco bardziej ociężałe i skłonne do czego w rodzaju lekkiego letargu. Skłonnoć ta nasila się z wiekiem. Umiejętnoć przyjmowania postaci nietoperza lub ogromnej ćmy pojawia się dopiero w okresie młodzieńczym, ale kiedy dokładnie ten okres następuje - nie wiadomo.Na pierwszy sygnał o istnieniu Clifforda M. natrafiamy w kilku listach, napisanych nieporadnie w latach osiemdziesištych XIX wieku do narzeczonego przez młodš kobietę nazwiskiem Dulcie Fimber. Obydwoje narzeczeni pochodzili z górskiego okręgu Comber, znajdujšcego się w pobliżu miejsca, w którym stykajš się granice stanów Virginia, Tennessee i Kentucky. Młody człowiek wyjechał do pracy w kopalni, by przez rok zarobić na wybudowanie nowej chaty dla swojej żony, za Dulcie pozostała w domu ze swymi rodzicami oraz pokanš gromadkš młodszego rodzeństwa i co tydzień pisała do niego listy.Znajdujšce się w tych listach wzmianki o "małpce Ossie'ego" niemal na pewno odnoszš się włanie do Clifforda M. Ossie Fimber był jednym z młodszych braci Dulcie, w owym czasie czternasto- lub piętnastoletnim. Po wypełnieniu kilku luk w naszkicowanej w listach historii i sprawdzeniu niektórych faktów otrzymujemy relację o odkryciu istnienia Clifforda M., która z całš pewnociš niewiele różni się od rzeczywistoci.Mały Ossie był włóczęgš i znakomitym myliwym. Już w wieku jedenastu lat weszło w jego zwyczaj znikanie ze strzelbš w lesie na kilka nawet dni; zawsze wracał z dużš ilociš drobnej zwierzyny, która przyczyniała się do urozmaicenia i wzbogacenia posiłków na rodzinnym stole. W miarę, jak rósł, te nieobecnoci stawały się coraz dłuższe, zasięg za jego wędrówek odpowiednio się zwiększył, więc jaskinia, którš pewnego dnia odkrył, mogła znajdować się nawet i pięćdziesišt mil od domostwa rodziców. Samo odkrycie nastšpiło w ten sposób, że kiedy lunšł znienacka rzęsisty, gwałtowny deszcz, chłopiec schronił się pod pobliskim skalnym nawisem. Przy samej ziemi zauważył jaki otwór; wsadziwszy weń głowę stwierdził, że prowadzi do jaskini. Zapamiętał sobie dokładnie to miejsce i postanowił zbadać jš w drodze powrotnej.Nie była to jaka szczególnie skomplikowana czy niebezpieczna jaskinia - w każdym razie ta jej częć, którš zdšżył poznać. Trudno okrelić jej wielkoć, bowiem kiedy Ossie natrafił na tajemnicze istoty, nie zagłębiał się już dalej. Owietlajšc sobie drogę płonšcš czerwono pochodniš zsuwał się włanie ostrożnie w dół skalnym korytarzem, kiedy nagle po prawej stronie, niedaleko od swojej nachylonej twarzy -korytarz był bardzo niski - zobaczył żarzšce się niczym małe węgielki oczy. Cofnšł się raptownie i zamarł. Oczy nie poruszyły się. Było ich osiem lub dziewięć par. Zbliżył do nich pochodnię; cišgle żadnego ruchu. Nachylił się ostrożnie nad nimi, owietlajšc je dokładnie pochodniš i zamarł ponownie.Wychował się w górach, był myliwym i pewne rzeczy wyczuwał po prostu instynktownie. Zdał sobie od razu sprawę z tego, że te stworzenia sš jakimi szczeniętami czy kociętami, a tam, gdzie były młode, zwykle znajdowała się również matka, gotowa do ich obrony. Stworzenia te ogromnie go zaciekawiły - nigdy jeszcze nic takiego nie widział - ale niebezpieczeństwo wisiało w powietrzu. Zaczšł się ostrożnie wycofywać. Ledwie wykonał pierwszy ruch, a osiem czy dziewięć uzbrojonych w potworne zęby szczęk zaczęło kłapać w jego kierunku, czynišc w zamkniętej skalnymi cianami przestrzeni niesamowity hałas. W tej samej chwili spostrzegł z przerażeniem, że istoty gramolš się z niszy, w której były skulone i pełznš w jego kierunku. Poruszały się w nieskoordynowany, nieudolny sposób, ale małe, czerwone lepia płonęły bezlitosnym blaskiem, potężne szczęki otwierały się i zamykały, za uparty, bezustanny ruch odzwierciedlał, jak mu się wydawało, bezmylne dšżenie do jednego: żeby zatopić straszliwe zęby w jego ciele.Cofnšł się raptownie, a one ruszyły za nim, pełznšc po skalnej podłodze i skomlšc pożšdliwie. Wkrótce dotarł do miejsca, w którym korytarz rozszerzał się, sufit za znajdował się już doć wysoko, żeby można było swobodnie stanšć. Kiedy wyprostował się i spojrzał z góry na małe istoty, ogarnęła go nagła fala wstrętu i obrzydzenia. Odłożył pochodnię, chwycił oburšcz strzelbę i zaczšł uderzać z całej siły kolbš; jak długo to trwało, nie mógł sobie przypomnieć, ale kiedy goršczka zabijania minęła, na podłodze jaskini nic już się nie poruszało. Przypomniał sobie wtedy o istnieniu matki, czym prędzej... [ Pobierz całość w formacie PDF ]